Byłem
gotowy. Wiadomo, nie chciałem tego robić, kto by chciał. Ale cóż. Wolno
gramoliłem się na górę. Rozmyślałem o swoim życiu. Chwila rzeczywiście może nie
najlepsza, ale jakoś wcześniej na to nie wpadłem. Głupi ja.
Zauważyłem go. Siedział na ławce
wpatrzony w horyzont w swoim najlepszym garniturze. Standard w takich chwilach.
Ludzie wpatrzeni w horyzont są przerażający. Serio. Wpatrują się tam nie
dlatego, że chcą coś znaleźć, ani nie dlatego, że nagle coś ich zastanowiło.
Nie. Patrzą tam jedynie dlatego, bo kogoś oczekują. I chcą wywołać grobowy
nastrój. W tej sytuacji akurat taki nastrój był wskazany.
- Mogę się dosiąść? – zapytałem bardziej przez grzeczność i
nie czekając na pozwolenie zająłem miejsce obok. - Coraz większe te ławki robią. Za moich
czasów....
- Przykro mi Gordonie, ale obawiam się, że twoje czasy
jeszcze przez chwilę trwają.
- Może i tak. Ale za kilka chwil je stracę. Przepadną razem
ze mną do dołu w ziemi.
- Takie życie Gordonie. Każdy kiedyś zniknie. Nawet ja.
Chociaż akurat mnie zostało go troszkę więcej niż tobie przyjacielu.
Mówiąc to podciągnął rękaw swej gustownej marynarki, popatrzył
na zegarek i rzekł :
- Mamy jeszcze
chwilkę.
- To dobrze. Będę miał jeszcze chwilkę, żeby lepiej cię
zapamiętać.
- Nie chcesz umierać, prawda Gordonie? – zapytał po krótkiej
przerwie.
- A kto by chciał? Życie nie jest złe przyjacielu. Szkoda,
że tak krótko tu jesteś. Pokazałbym ci więcej piękna na świecie.
- Przestań kusić, bo nigdy stąd nie odejdziemy – rzekł, po
czym obaj zaczęliśmy się śmiać.
- Ah, Gordonie, bo bym zapomniał. Wszystkiego najlepszego!
To już podobno sześćdziesiąt cztery… dobrze się trzymasz. Nawet bardzo. Z
reguły sześćdziesięciu cztero – latkowie, którzy ze mną odchodzą, są bardziej…
że tak to ujmę… schorowani.
- Dziękuję.
- Ależ nie ma za co.
I nastała głucha cisza. Gdy tak siedziałem na tej ławce,
wpatrzony w horyzont, uświadomiłem sobie, że miałem dobre życie. Że nie żałuje
niczego, co w nim zrobiłem. Że wszystkie moje decyzje, które kiedyś wydawały mi
się złe, tak naprawdę, z biegiem czasu, zmieniły się w dobre. Przykład? Ależ
proszę. Gdyby nie to, że z mojej winy nie wyszło mi z pierwszą dziewczyną, nie
poznałbym kobiety mojego życia, z którą szczęśliwie żyłem.
- Czas na nas Gordonie.
- Oczywiście, że czas – odpowiedziałem, i podpierając się
laską wstałem.
- Tylko mi tu nie płacz – zażartował.
- Ja nie z tych. Nie żałuje, że umieram. To nawet całkiem
ciekawe doświadczenie.
- Dobrze więc. Znikamy. Ale przed tym… masz jakieś ostatnie
życzenie? Niestety, muszę je spełniać każdej umierającej osobie. Nie uwierzysz
ile mam z tym problemów.
- To ja… poprosiłbym szklankę dobrej whisky. Szkockiej
najlepiej. W sumie to dwie szklanki.
I na ławce pojawiły się dwie szklanki.
- Zażyczyłbym ci zdrowia Gordonie ale… to chyba byłoby niemiłe.
Więc powiem jedynie ,, Miłej Podróży’’.
I nagle on, jak i cały świat zawirował i … zniknął.
CUDOWNIE *___*
OdpowiedzUsuńTo jest niemiłe, co? :D I bardzo nietaktowne...
Cholera, czy ja muszę być taka nietaktowna? o.O
Saumensch ze mnie...